Z trzech okręgów babka wróżyła

Znów z naszych podatków opłacono organizację wyborów uzupełniających, które potrzebne są tylko do podchodów i spekulacji. Najpierw do doświadczonych nimi okręgów zjeżdżają się politycy centralnego szczebla, potem nad wynikami pochylają się centralne media. Czy to w ogóle warte fatygaty?

Idealnie rok temu, po uzupełniających wyborach w Mielcu, porównywałem wyniki takich wyborów z 2008 roku z kluczowymi dla życia politycznego wyborami sejmowymi (tu). Dziś na początek porównanie mieleckich wyborów z tym, co zdarzyło się w majowym głosowaniu do PE.

Mielec

Tak jak pisałem przed rokiem – wybory uzupełniające są prognostykiem o połowicznej skuteczności. Dla dużych partii wahania kilkuprocentowe to tylko przesunięcia marginesu. Dla małych takie same zmiany to już rewolucje. PiS w eurowyborach wypadł o 5% słabiej niż w senackiej próbie, lecz o podobną wartość lepiej niż w 2011. Partie koalicji rządzącej nie osłabły aż tak bardzo, jak to się mogło zdawać, lecz tak naprawdę to i tak całkiem sporo. Solidarna Polska nie zyskała nawet połowy tego, co rok wcześniej.

Ze świadomością takich ograniczeń warto spojrzeć na niedzielne wyniki. Dla każdego z trzech okręgów porównałem je z wynikami eurowyborów. Te drugie w wewnętrznych pierścieniach. SP i PR dodałem do PiS, Krzysztofa Bosaka podciągnąłem pod Nową Prawicę. Do tego policzyłem średnią dla wszystkich trzech okręgów. Wygląda to tak:

uzup2014

W każdym z okręgów sytuacja jest inna, nawet jeśli rezultat – zwycięstwo PiS – jest taki sam. Z perspektywy zwycięzcy, w Mińsku jest to potwierdzenie dominacji. W Sandomierzu nieznaczne osłabienie, o krok od porażki. W Rybniku wyjście na prowadzenie, przy wyjściowej minimalnej przewadze głównej konkurentki.

PO poprawiła swoje notowania w Mińsku (choć w porównaniu z 2011 bardzo nieznacznie), zawdzięczając to brakowi kandydata PSL. Raz jeszcze okazało się jednak, że wyborcy ludowców nie przenoszą się pod sztandary koalicjanta tak łatwo. Co nie znaczy, że to samo działa w drugą stronę. W Sandomierzu PO traci połowę procentów, lecz chyba właśnie na rzecz PSL. Tu ludowcy się mobilizują tak, że pomimo braku kandydatów w dwóch pozostałych okręgach, średnie poparcie w całej trójce i tak mają wyższe niż w maju. Wreszcie w Rybniku PO idzie jeden procencik do przodu, lecz to nie wystarcza do pokonania zmobilizowanego PiS. Ci co i tak nie liczyli na zwycięstwo – Nowa Prawica i Stara Lewica – ciut się kurczą, lecz przynajmniej zaistnieli. Generalnie PiS w porównaniu z majem idzie do przodu, lecz to nie oznacza, że koalicja oddaje pole. Wyrównane zmagania to coś, co na pewno służy demokracji i dobru wspólnemu. Tego wypada sobie życzyć w zbliżających się wyborach samorządowych. Niech zwycięzcy po odebraniu należnych gratulacji nie osiadają na laurach, zaś ich oponenci, po przełknięciu goryczy porażki, niech nie opuszczają rąk.

PS. Same wybory uzupełniające powinny zostać zastąpione wskazywaniem przez kandydatów na senatorów swoich oficjalnych następców w przypadku rezygnacji lub śmierci – tak się to dzieje we Francji oraz Niemczech i nikt z tego zamachu na demokrację nie robi. Sama organizacja wyborów w Rybniku kosztowała 30PLN na jednego głosującego. Gdyby do tego dodać koszty kampanii, podróży premiera i ministrów oraz wszelkich parlamentarzystów (którzy wszak na pewno robili to w ramach obowiązków służbowych), to jest to jedna z droższych rozrywek, jakie państwo zapewnia obywatelom.

6 komentarzy do “Z trzech okręgów babka wróżyła

  1. ~dobra rada

    Panie Flis już czas zacząć zmieniać „wajchę”. Kiedyś byłeś pan fajnym obiektywnym gościem – rzetelnie komentowałeś rzeczywistość. Ale z czasem zauroczył cię Tusek i spółka i zacząłeś opowiadać tuskowe banialuki. Ale teraz wszystko się zmienia; tusek nie weźmie cię do „Europy”. W Polsce tuskowizna traci i wybory zapewne wygra PiS – czas zmienić wajchę panie Flis

    Odpowiedz
  2. ~Paweł Reszka

    Panie Jarosławie,

    analiza oczywiście na stałym najwyższym poziomie, ale tytuł… cud, miód!!! Boki rwałem przez cały poranek.

    Z zazdrością

    Reszka

    Odpowiedz
  3. ~Aleksander K.

    Wskazywanie przez kandydatów na senatorów swoich oficjalnych następców w przypadku rezygnacji lub śmierci jest racjonalnym i całkiem oczywistym rozwiązaniem. Jednak Pański postulat, jak zawsze w Polsce, jest głosem wołającego na puszczy. Zastanówmy się dlaczego tak się dzieje.

    Odpowiedz
  4. ~pierwszy lepszy

    Mnie zaś ciekawi, jak wyniki sondaży mogą przekładać się na bieżące przetasowania na najwyższym szczeblu.

    Nowym premierem mógł zostać charakterny i rozpoznawalny Radosław Sikowski, wywołujący nierzadko skrajne emocje (a więc jakiekolwiek) i niewahający się stosować politycznych chwytów w stylu byłego premiera. Została kiepsko identyfikowalna pani wiceprzewodnicząca.

    Możliwe więc, że to zagranie taktyczne. Donald Tusk celowo osłabia urząd Prezesa Rady Ministrów, aby wzmocnić władzę prezydenta. Bo oto, podczas gdy szanse Platformy Obywatelskiej na zwycięstwo w nadchodzących wyborach parlamentarnych są niezbyt pewne, Bronisław Komorowski wciąż trzyma mocno zaufanie elektoratu i może poważnie liczyć na reelekcję.

    Teraz szanowny Prezydent RP ma jeden rok, by — w miarę możliwości — „przejąć stery” obozu rządzącego i przygotować sobie grunt pod ewentualną utratę stanowisk w rządzie przez partyjnych kolegów. Pytanie tylko — czy ta szansa zostanie wykorzystana?

    A może nasza „centroprawica” liczy na pomoc z lewej strony sceny politycznej?

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *