Archiwa tagu: sondaże

Tuskograd

Wygląda na to, że „genialny strateg” poprowadził swoją partię na Tuskograd. Nie dość, że ze wspaniałego zwycięstwa – zarówno symbolicznego, jak i praktycznego – nic nie wyszło, to jeszcze skończyło się na jednoznacznej klęsce w totalnym okrążeniu. Czy najnowszy sondaż może otrzeźwić przynajmniej część kierownictwa PiS? W każdym razie prysznic to naprawdę zimny. Gdyby w najbliższą niedzielę odbyły się wybory, PiS oddaje władzę i nawet sojusz z Kukizem nie daje szansy na jej utrzymanie. Przeliczenie sondażu „Rzeczpospolitej” na mandaty wygląda tak:

Można się bronić przed rzeczywistością na dwa sposoby. Po pierwsze, podważać sondaże jako takie. Tyle tylko, że przez miniony rok koronnym argumentem polityków PiS, mającym potwierdzić sensowność prowadzonych działań, było właśnie sondażowe prowadzenie. Teraz dalej prowadzą, tylko ten wynik nie daje już złudzeń. Przy takim wyniku Kosiniak-Kamysz może powtórzyć za Pawlakiem „nie wiadomo, kto wygra wybory, ale na pewno nasz przyszły koalicjant”. Nic nie wskazuje na to, by mieli woleć PiS od PO z przyległościami.

Oczywiście można przejść do drugiej linii obrony – do wyborów dużo czasu a oderwana od rzeczywistości opozycja może jeszcze zawsze rządzącym podarować zwycięstwo. Tylko rządzący muszą chcieć przyjąć ten prezent. Tymczasem przez miniony rok prezesowi najwyraźniej udało się wmówić najbliższym współpracownikom, że jego geniusz pozwala zawiesić podstawowe prawa polityki. Ten sondaż potwierdza je jednak raz jeszcze. To opozycja odbywa pokutę polegającą na podnoszeniu się z kolejnych porażek. Od rządzących wyborcy oczekują zwycięstw realnych, nie zaś moralnych. To opozycja podgrzewa konflikty, żeby akumulować kapitał społecznego niezadowolenia. Próbą rządzących jest zdolność do ich ograniczenia, nie zaś dokładanie do kotła. Rządzącym pomóc mogą konflikty zewnętrzne (jak przed trzema laty agresja Rosji na Ukrainę uratowała symboliczne zwycięstwo PO w eurowyborach). Jednak najwyraźniej kluczowa część  Polaków nie uważa już relacji z UE za coś zupełnie zewnętrznego. Na pewno zaś nie zaczną uważać Tuska za obcokrajowca tylko dlatego, że tak to czuje jego wewnątrzkrajowy oponent. Tego typu retoryka trzymała PiS w ławach opozycji przez długie 8 lat. Najwyraźniej może go tam zaprowadzić raz jeszcze.

PS. Jedno zastrzeżenie do tytułowej analogii. Generalnie jestem zagorzałym przeciwnikiem „argumentum ad Hitlerum” czy też „Stalinum”. Wszystkie porównania do faszyzmu i komunizmu w ocenach ideowych aspektów polityki uważam za kompromitujące dla tych, którzy ich używają. Natomiast Stalingrad jest dla mnie przede wszystkim wydarzeniem militarnym, w którym skupiają się najróżniejsze problemy decyzyjne. Innego aspektu tej bitwy używałem przed ponad czterema laty do zobrazowania problemów PO. Można się o tym przekonać tu: https://www.tygodnikpowszechny.pl/syndrom-stalingradzki-17794

Rząd zależny od 5%

Już prawie codziennie słyszę pytanie o to, kto wygra wybory. Pod wpływem tych pytań ułożyłem sobie w głowie taką myśl: 95% wyborców wyznacza możliwe scenariusze. 5% rozstrzyga, który z nich się ostatecznie spełni. Zobrazowanie na podstawie ostatnich sondaży.

Z czterech najnowszych sondaży zrobiłem mieszankę, rozdzielając pomiędzy podane partie głosy niezdecydowanych. Wyszło mi takie poparcie:

  • PiS – 39%
  • PO – 25,6%
  • ZL – 9,6%
  • NRP – 7,3%
  • Kukiz’15 – 7%
  • PSL – 6,1%

Na tej podstawie policzyłem sobie podział mandatów – także dla hipotetycznych pięciu scenariuszy. Każdy z nich opiera się na przesunięciu nie więcej niż 2,5% u jednej partii. Dwa pierwsze zakładają, że nastąpią dwa takie przesunięcia – jedno na plus, drugie na minus. Trzy kolejne zakładają, że po dwie partie stracą a po dwie zyskają.

Pierwszy scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny. Kukiz kontynuuje swój lot koszący, spadając pod próg, zaś PSL dostaje więcej niż w sondażach, dzięki walorom swoich lokalnych aktywistów. W drugim scenariuszu pojedynek pomiędzy Petru a nową Lwicą Lewicy rozstrzyga się na korzyść tego pierwszego, co skutkuje przesunięciem rzeczonych 2,5% po tej linii. Zjednoczonej Lewicy brakuje niecałego procentu do wysokich koalicyjnych progów.

W trzecim scenariuszu dzieje się dokładnie na odwrót – Nowoczesnej Ryszardzie Petru brakuje do progu, bo szala przeważa na lewo. Do tego jeszcze, tak jak w pierwszym scenariuszu, PSL zyskuje a Kukiz traci. W czwartym scenariuszu liberalno-lewicowy elektorat, skutecznie wystraszony perspektywą rządów PiS, mobilizuje się nadspodziewanie. PSL i Kukiz pod progiem, zaś PO i lewica dostają bonus. Wreszcie ostatni scenariusz to również porażka nowych inicjatyw, tylko że zamiast lewicy, dodatkowe 2,5% dostaje PiS. Każda z małych partii choć raz traci, zaś z dużych choć raz zyskuje. Spodziewane podziały mandatów dla punktu wyjścia oraz wszystkich scenariuszy pokazuje wykres:

scenariusze2015Gdyby obecne sondaże nie kłamały, to PiS ma przed sobą niezły zgryz – czy wiązać się koalicją ze zbieraniną z list Kukiza, czy też odpowiedzieć na dzisiejszą zawoalowaną ofertę PSL. Teoretycznie potrzebne jest tylko kilka mandatów, które można wyłuskać z różnych partii… W każdym razie realnej alternatywy dla koalicji tworzonej przez PiS nie ma.

Gdyby jednak Kukiz wypadł z gry, zaś ludowcy wrócili do znanego nam już rozmiaru, to oni stają przed dylematem. Czy stworzyć rząd ze zwycięzcą, czy też anypisową czwórkoalicję. Łatwo w takiej koalicji nie będzie, zwłaszcza przy nieprzyjaznym prezydencie. Dodatkowo 6 rozłamowców z PO może ich zostawić zupełnie na lodzie.

Takich problemów nie ma, jeśli lewica wypada z obiegu – i Kukiz, i PSL, choć mają swoje kluby, grzeją ławy opozycji. Większość PiS jest minimalna, ale jest. Mogą się do niej co najwyżej przyłączyć. To dałoby jej większy komfort, lecz warunków to chyba nie bardzo mają jak stawiać.

Zyski PSL i lewicy mogą sprawić, że wystarczą one PO do zmontowania koalicji przeciw PiS. Bez Petru może być trochę łatwiej, lecz przecież zagrożenia pozostają te same. Jeszcze łatwiej byłoby, gdyby to Petru zastąpił w takiej koalicji PSL. Choć napięcia wewnątrz PO mogą być od tego jeszcze większe. Konserwatyści stają się bardziej osamotnieni.

Gdyby jednak nowe inicjatywy osłabły, zaś wzmocnił się PiS, to może on liczyć na całkiem stabilną większość. Brakuje do niej dosłownie kilku procent – 2,5 zyskane i 5 stracone przez dwie listy tuż nad progiem.

Jak nietrudno zauważyć, przewidywanie czegokolwiek ostatecznego ma bardzo słabe podstawy. Pewna jest tylko niepewność – zapewne do ostatniej chwili.