Odejdź bez zbędnej zwłoki – tak można opisowo oddać sens włoskiego czasownika vaffanculo. Choć nie należy on do języka oficjalnego, stał się główną składową komunikatu adresowanego do tamtejszej klasy politycznej przez ruch Beppe Grillo. Taki komunikat wyczytać można wśród argumentów na rzecz tego, co postuluje nasz Ruch Oburzonych – wprowadzenia JOW.
Wielką akcję postulującą przenicowanie włoskiej polityki, Grillo nazwał Vaffanculo-Day – w skrócie V-Day, zaś to V mogło wtedy oznaczać zarówno victoria, jak i vendetta. Załóżmy, że mamy już te JOW-y i nazajutrz po naszym V-Day przyglądamy się liście wybranych posłów. Kogo tam znajdziemy, kto zaś faktycznie odejdzie bez zbędnej zwłoki? By nie być zaskoczonym, postanowiłem to sprawdzić. Wiem, wiem – to będą zupełnie inne wybory, itd. Jeśli ktoś tak uważa, może dalej nie czytać. Lecz gdyby się okazało, że – podobnie jak w przypadku senatu – takie wybory będą się jednak kierować zwykłą polityczną logiką, tak jak w tylu innych krajach świata, to ich wyniki nie tak trudno jest przewidzieć. Na pewno zaś można takie wyliczenia przyjąć za punkt wyjścia, by lepiej rozkoszować się różnicą, gdyby faktycznie wystąpiła.
Obliczyłem sobie rzecz następującą – dla każdego posła wybranego w 2011 roku (na podstawie strony PKW, bez rezygnacji itp.) sprawdziłem, która z partii wygrała wybory w jego macierzystym powiecie. Przez macierzysty powiat rozumiem taki, w którym dostał on decydującą część swoich głosów. Przyjąłem, że jeśli wygrała tam jego partia, to i on powinien dostać mandat. Jeśli zaś wygrywa tam konkurencja, to nadchodzi dla niego V-Day. Do grona wygranych doliczyłem też liderów list, jeśli w ich okręgu był jakiś powiat, gdzie ich partia wygrała, zaś nie było w nim jakiegoś posła-lokalsa. W ten sposób można oszacować, jak wygląda perspektywa wprowadzenia JOW oczami tych, którzy musieliby za taką zmianą podnieść rękę. Wygląda zaś niebanalnie (w pełnych barwach z białymi literami ci, którzy przy takim przeliczeniu dostaliby mandat, stonowane barwy i czarne litery – reszta).
Taka symulacja pozwala zrozumieć, dlaczego propozycji Kukiza chciałby wyjść na przeciw Donald Tusk, zaś Jarosław Kaczyński ma o niej zgoła odmienne zdanie. Tusk miałby mandat pewny – czy w Sopocie, czy na Żoliborzu. Jarosław Kaczyński musiałby się pofatygować co najmniej do Wołomina, o ile nie do Janowa Lubelskiego. Efekt w przypadku małych partii jest tak oczywisty, że szkoda komentarza.
Los posłów dużych partii jest tu jednak kluczem. Owszem, generalnie 56 proc. wszystkich posłów miałaby po takiej zmianie w miarę pewny mandat. Nie składa się jednak na to nawet połowa posłów PiS. Wśród najprawdopodobniej wyautowanych nie brakuje znanych nazwisk. W najmniejszym stopniu dotyczy to jednak PO. Choć przecież i w klubie PO uszczerbek byłby całkiem bolesny. Z 14 posłów tej partii z Podkarpacia i Lubelszczyzny zostaje 3.
Potencjalni osobiści beneficjanci nie dają w żadnym wypadku konstytucyjnej większości. Jak silna musiałaby być presja opinii publicznej, by 2/3 posłów opozycji zagłosowało za własną polityczną śmiercią? Czy ktoś liczy, że uwierzą oni w zapewnienia inicjatorów o braku znacznie identyfikacji partyjnych w JOW? Czy każdy z posłów uzna, że jego wyjątkowa osobowość zapewni mu zwycięstwo? Może gdyby nie przypadek Obywateli do Senatu ktoś by się na taki trik nabrał…
Dla marzeń o V-Day jest jednak nadzieja. Gdyby PO energicznie podjęła postulaty Kukiza, to nieuchronnie spotka się z bezwzględną kontrakcją pozostałych ugrupowań, na czele z koalicjantem. Taka inicjatywa zostanie okrzyknięta najpodlejszym partyjnym geszeftem, mającym tylko ugruntować raz zdobytą władzę. Szansa, że rząd „odejdzie bez zbędnej zwłoki” jest w takim przypadku dużo większa, niż po samej zmianie ordynacji. Opozycja jednak nie gorączkuje się tą sprawą – wie doskonale, że deklaracji premiera o chęci zmiany ordynacji nie należy traktować inaczej, niż pozostałych jego zapowiedzi.
… ciekawie to wygląda … to na bazie wyborów 2011 … sądzi Pan , że w nadchodzących wyborach znaczących zmian nie będzie ? … moim zdaniem w PiS i PSL raczej nie … w pozostałych może być różnie … nawet w PO … dobrze by było wiedzieć coś o podziale kompetencji na różnych poziomach władzy … wtedy może i zdecydowano by się na zmiany w konstytucji ? … co , zbyt optymistycznie to widzę ? … wolą pewne od niepewnego ? … pozdrawiam Pana serdecznie …
Życie na ziemi to nieustanna walka. Walka z pokusami, pożądliwościami, grzechami, diabłem etc.
Armagedon trwa od 26 X 2009. Koniec świata może być w każdej chwili. Pomyśl o wieczności. Masz do wyboru niebo albo piekło.
Nie dbasz o zbawienie duszy?
http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
Wszystko się zgadza,bo demokracja nie niesie za sobą żadnych wartości,Narzędziem demokracji,a zarazem jej dojrzałości jest ordynacja wyborcza.Wprowadzenie JOW to nie automat na wprowadzanie oczekiwanych zmian.Ze zmiany ordynacji wyborczej w pierwszej kolejności jest zadowolona PO,bo ma rozwinięte struktury terenowe.
Ma rację Jarosław Gowin,że ten system wyborczy przyniesie dwubiegunowy układ sceny teatru polityki,ale nie ma racji,że istniejący partyjny odzwierciedla wektor myślowy Polaków.Polsce jak nigdy jest potrzebny układ dwubiegunowy,który pozwoli na konkurowanie odpowiednio przygotowanych programów.Siłą tych programów będzie mądrość partyjnych frakcji.Nie traci nic na wartości to co było treścią systemowej transformacji : MYŚLEĆ GLOBALNIE – DZIAŁAĆ LOKALNIE.