Paradoksy w szczegółach

Symulacje, które zrobiłem dwa miesiące temu (tu), pokazywały różne scenariusze w zależności od wzrostu lub spadku siły poszczególnych partii. To, kto będzie rządził, jest niby kluczowe – zaś dla zaangażowanych kibiców w zasadzie tylko to się liczy. Jednak dla samych zawodników wcale nie mniejsze znaczenia ma to, czy oni sami wygrają we własnych wyścigach – wyścigach po mandat. Te dwie dyscypliny, choć rozgrywane w tym samym czasie, rządzą się przecież innymi prawami. By sobie to uzmysłowić, szczegółowe wyliczenia dla poprzednich symulacji. Tym razem dla każdej partii z osobna (dla przypomnienia:
2010//2  – średnia wyników wyborów z 2010, czyli stabilizacja
2006/2010 – analogia z 2007, czyli sukces rządowej koalicji
2010+PiS – zwycięstwo PiS
2010+SLD – znaczący przypływ dla SLD
2010+PJN – piąty element nad progiem
W szarej kolumnie liczba mandatów dla partii w 2007 roku. Na zielono wyróżnione wzrosty, na czerwono – spadki.
 
      
Jak widać, różne przekonfigurowania i dramatyczne zwroty w skali kraju, na poziomie okręgów oznaczać mogą zmiany o 1 mandat w tę czy we w tę, zaś w wielu wypadkach nawet i to nie. Nie dziwi zatem to, jakie emocje towarzyszyły układaniu listy wyborczych w poszczególnych partiach. Walka o mandat to walka o bardzo ograniczoną pulę zasobów. Pulę, której poszerzenie jest poza zasięgiem wysiłków pojedynczego kandydata. Ciekawe, które partie najlepiej zapanują nad partykularyzmami kandydatów i uda im się jakoś skoordynować ich wysiłki.
Miesięczną przerwę na blogu wymusiły prace nad książką o zeszłorocznych wyborach samorządowych oraz wyprawa w obszary pomiędzy Włoszczową a Radomskiem.  Dziś znów wyjeżdżam na dwa tygodnie i dopiero po powrocie zajmę się wyborczymi „żniwami”. W planie jest właśnie analiza list głównych ugrupowań – jak różne strategie układania list przełożyły się na ich ostateczny kształt.
PS 1. Dla wszystkich zatroskanych losem kobiet na listach SLD kolejne przypomnienie – średnia liczba mandatów przypadająca tej partii dla wszystkich scenariuszy i wszystkich okręgów wynosi 1,73 – to znaczy że w typowych czterech okręgach zdobywa lewica dwa mandaty w trzech i jeden mandat w czwartym. Raz jeszcze – do jakiej-takiej równowagi płci w klubie lewicy wystarczy, żeby w każdym okręgu, gdzie lewica weźmie dwa mandaty, JEDEN z tych mandatów zdobyła kobieta. Pozycja pozostałych 6, które na mandat i tak nie mają co liczyć, a które trzeba tam umieścić dla wypełnienia parytetu, jest bez znaczenia.

17 komentarzy do “Paradoksy w szczegółach

  1. ~recepta na ból

    Ten, co Polskę w sercu nosi, nią nie gra. Ten, kóry na niej pasożytuje, najrozmaitsze strategie sobie układa, by grą pozorów frajerskich pomagierówpozyskać na realizację własnych zapędów na nadęcie się, Polska w nim uboczna.Wniosek z tego artykułu prosty: system wybierania kwaśnym jest, cwaniactwo partyjniackie faworyzującym i cwaniactwo w tym partyjniactwie. By Polak marzenie swe spełnił ambicjom adekwatne, zająć wśród narodów świata godne miejsce, musi jego Ojczyzna – Polska, wytwarzać a nie udzielać pola na wytwórczość innych w jego Polsce. Lekarstwem na silna gospodarkę polską w Polsce zarządzanie przed ćwiczeniem cwaniactwa zabezpieczające, dobór na Reprezentację Narodową oddolne obywatelskie a nie partyjne.I nie ma Polak co patrzeć, jak w innych krajach jest i te inne naśladować. Naśladując zawsze za zmywaka będzie tylko robił, jak od wieków jest.Rozwiązania wprowadzając do naśladowania innym ma szanse na lidera się wybić.Odwagi trzeba Polakowi na chęć zmiany swego losu. Jak autor napisał, postawienie krzyżyka szansy Polakowi nie daje. Negując stawianie i nie biorąc udziału w legitymizacji cwaniactwa, izolując cwaniaków szansę pozyskuje. Bez legitymizacji ćwiczenie cwaniactwa powodzeniamieć nie będzie.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *