Z poradnika młodego lidera

Napieralski najwyraźniej rozstrzygnął już dylemat, czy startować z rodzinnego Szczecina, oddając Warszawę Kaliszowi, czy też osobiście powalczyć z Tuskiem i Kaczyńskim.  Decyzja nie była na pewno prosta. Jednym z ubocznych skutków „ordynacji z krzyżykiem” jest traktowanie liczby osobiście uzyskanych głosów jako jednego ze wskaźników znaczenia w polityce. Na pierwszy rzut oka brzmi dobrze – lecz jak to wygląda po bliższym oglądzie?
Nie wymaga szczególnej dociekliwości stwierdzenie, że nasze okręgi wyborcze bardzo różnią się między sobą. Różnią się wielkością – częstochowski liczy trzykrotnie mniej uprawnionych do głosowania niż warszawski. Różnią się też głębokością podziałów terytorialnych. Pomiędzy dwoma najbardziej odległymi gminami okręgu chełmskiego jest drogę prawie 250 kilometrów a Google pokazuje jako czas przejazdu jakieś 5 godzin (w tym czasie z mojego domu na obrzeżach Krakowa da się dojechać do Drezna).
Jaki to ma wpływ na wspomniany wskaźnik? Przemożny. Badania przeprowadziłem dla kandydatów z pierwszych miejsc PO i PiS w 2007 roku (przypadek LiD w 2007 roku nie jest pouczający, gdyż wyniki jedynek były pochodną rywalizacji pomiędzy koalicjantami, natomiast PSL to jest zupełnie inna bajka). Jeśli wziąć indywidualne wyniki kandydatów i tylko trzy parametry – liczbę uprawnionych do głosowania, ludność największego powiatu/miasta i liczbę powiatów (jako wskaźnik złożoności terytorialnej) – to taki model wyjaśnia 80% zmienności. Dokładnie zaś – 79% w przypadku PO a 81% w przypadku PiS.
Jak to rozumieć? Ano tak, że indywidualny wysiłek lidera listy to nie więcej niż 1/5 jego ostatecznego rezultatu. Resztę zaś załatwiają cechy kawałka Polski, w którym przyjdzie mu startować. Taką modelową atrakcyjność poszczególnych okręgów w przypadku PO i PiS w 2007 roku pokazuje wykres (wartości tylko dla PO):
 
Cóż tu dużo komentować? Jak startować, to tylko w Warszawie… Z racji samej demografii jest się od razu o rząd wielkości „silniejszym” liderem, niż w Szczecinie czy Gdańsku – o Koszalinie i Elblągu nie wspominając. Warszawa jest nie tylko największym okręgiem, lecz także najwyższa jest tu frekwencja zaś podziały terytorialne – najsłabsze.
Wielkość okręgu, zróżnicowaną frekwencję i odmienne poparcie dla partii można zniwelować, biorąc pod uwagę nie głosy na lidera listy, lecz procent wyborców danej partii, którzy wskazali właśnie jego. Tak skorygowana siła lidera też ma swoje wyjaśnienie. W przypadku obu partii jest ono podobne. Czynnikiem najsilniej związanym z procentem głosów okazała się liczba tekstów z danym nazwiskiem w „Rzeczpospolitej” i „Gazecie Wyborczej” w okresie 9 miesięcy przed wyborami (dokładnie suma tych liczb). Do tego na średnio 10% mniej mogli liczyć „spadochroniarze” – osoby zameldowane poza okręgiem. W dalszym ciągu czynnikiem kluczowym okazała się specyfika demograficzna okręgu. W przypadku PiS była to znów wielkość największego powiatu/miasta oraz liczba powiatów. W przypadku PO – liczba miast na prawach powiatu w okręgu (z których tylko jedno może mieć kandydata na jedynce).
Model z takimi zmiennymi wyjaśniał 68% zmienności indywidualnego wyniku „jedynek” PO i aż 80% w przypadku PiS. Dla jasności – przypadki warszawskie pominięto, choć z nimi model się jakościowo nie zmieniał. Tym niemniej powoływanie się na w czymkolwiek na przypadek Warszawy to dywagacje w duchu „proporcje ludzkiego ciała na przykładzie Pudziana”.
Choć model jak na nauki społeczne co nieco deprymuje, to oczywiście idealny nie jest.  Dlatego warto sprawdzić, gdzie pojawiały się różnice i jak były duże. Dla każdej z jedynek obu partii policzono zatem modelowe poparcie i porównano je z rzeczywistym. Na wykresie wygląda to tak (sort według rzeczywistego poparcia – czerwony słupek w drugą stronę oznacza poparcie niższe od modelowego):
 
 
Nie sposób uciec od refleksji, że nie samymi cytowaniami żyje polityk. Jeśli potraktować „różnicę” jako wskaźnik indywidualnej specyfiki, to składać się na nią mogą:
– znaczący konkurenci na liście (Kuchciński-Zając, Nowak-Wałęsa, Drzewiecki-Grabarczyk),
– pochodzenie z mniejszego z ośrodków w okręgu (Dudziński, Polaczek, Suski, Tomczykiewicz, Rynasiewicz),
– duża liczba silnych lokalnych kandydatów (Gęsicka, Grad).
Jednak część tych różnic jest wyczuwalna dla każdego obserwatora i potwierdza znaczenie osobowości – od Gosiewskiego po Zdrojewskiego. Pokazuje także  słabości kandydatów „kontrowersyjnych”. Wyborcy najwyraźniej zwracają uwagę na kogo głosują. Tyle tylko, że taka „wartość dodana” jest skrzętnie ukrywana przez czynniki, na które kandydat nie ma żadnego wpływu. No chyba, że zdecyduje się na przeniesienie do „lepszego” okręgu – lepszego oczywiście tylko w dostarczaniu złudzenia siły. Napieralski na taką łatwiznę nie poszedł. Jeśli to głęboko przemyślana decyzja, to zasługuje na szacunek. Choć może tylko uznał, że nawet jeśli prawdopodobne jest pokonanie Arłukowicza, to wynik konfrontacji z Tuskiem i Kaczyńskim chluby mu nie przyniesie, nawet jeśli będzie miał najlepszy wynik spośród posłów SLD. Nie ma co – życia młodym liderom ten system nie ułatwia.

4 komentarze do “Z poradnika młodego lidera

  1. ~Patryjota

    TO WSZYSTKO PRZEZ TO, ZE UNIKACIE BADAN POLSKOSCIOMIERZEM PATRIOTYCZNY (doodbytniczym) ATESTOWANYM PRZEZ PREZESA PiS!!!!!

    Odpowiedz
    1. ~na marginesie

      Po co to ekstremalne chamstwo ? Ono tylko o niemocy świadczy. Można bez chamstwa na żydowskie partie po prostu nie głosować.Nie poszlibyśmy my Polacy do „wyborow” (kto ma być wybrany, kliki partyjne z góry ustanawiają swymi listami i tzw. ordynacją większościową), pozostawione byłoby magdalenkowe żydowstwo samym sobie. Jaką by mieli frekwencję ? 15 %, gdybyśmy pokazali im tyły ? Nakukaliby po „wyborach” przy tych 15 % czy zmiękłaby im rura ? Bezczelność, z bezkarności w niszczeniu Ojczyzny Polaka wynikająca, opuściłaby ich bardzo szybko, gdyby zostali wyizolowani.Bojkot ichnich wyborów to jedyna metoda na ratowanie ginącej w oczach Polski, toż z tego, co ten Flis wypisuje, te wybory traktują oni jak zawody do koryta.Chamstwem tu nic nie wskórasz.

      Odpowiedz
  2. ~LEPPER/ZBIOR

    Prawda jest nie we frazesach tylko w SAMOOBRONIE : ZBIOR wszystkich partii: PiSu , PJN, Samoobrony, UPRu, SLD, PPP, Palikota moze Polske ocalic koalicjantow WYWALIC.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *