Dzień Świstaka

23 sierpnia 2005 roku – w trakcie kampanii prezydenckiej, lecz jeszcze przed jej rozstrzygnięciem – przesłałem do redakcji pewnego kwartalnika tekst podsumowujący polskie struktury polityczne. Wróciłem sobie do niego ostatnio, zaś wczorajsza debata popchnęła mnie do jego przypomnienia. Mam takie wrażenie, jak w „Dniu Świstaka” – jesteśmy po tych pięciu latach w nieomal tym samym miejscu.

Prezydent
Przegląd polskich instytucji władzy zakończyć wypada prezydentem. To bardzo żałosna hybryda – trudno powiedzieć, czy ponosi odpowiedzialność za to, co się dzieje w kraju, czy nie. W USA wiadomo, że prezydent rządzi. W Niemczech wiadomo, że nie. Niemiecki prezydent, niczym monarcha we współczesnej demokracji, jest ostatnią deską ratunku, gdy pojawiają się głębokie konflikty i zwykłe procedury parlamentarno-rządowe zawodzą. Przeniesienie na nasz grunt francuskiego wzorca prezydenta-półfiguranta prowadzi do tak samo schizofrenicznej sytuacji, jaka ma miejsce nad Sekwaną. Prezydent jest uwikłany w nieustające podchody z premierem. Stosunkowo najprościej rzecz wygląda, gdy premier i prezydent są z przeciwnych obozów. Po prostu podstawiają sobie nogi przy każdej okazji, gdy tylko da się to jakoś usprawiedliwić przed opinią publiczną. Każdy jest naturalnym liderem swojego ugrupowania i walcząc ze swym głównym przeciwnikiem może liczyć na wsparcie „współplemieńców”. Gdy obaj należą formalnie do tego samego obozu, rzecz ma się znacznie gorzej. Pokazowej życzliwości jest więcej, lecz gra nie staje się przez to bardziej czystą. Każdy musi walczyć na dwa fronty. Do fundamentalnego dla demokracji starcia różnych koncepcji dobra wspólnego, dochodzi rywalizacja o przywództwo w obrębie rządzącego stronnictwa. Sama w sobie też naturalna. Tyle, że obie rywalizacje toczą się w tym cały czasie i trudno uznać ich reguły za służące wspólnemu dobru. Prezydent – czy to francuski, czy polski – z reguły ucieka od kłopotliwych bieżących kwestii. Ewentualnie wbija rządowi mizerykordię, gdy jakiś konieczny, acz kontrowersyjny projekt wydaje się zbyt naruszać obowiązujący konsensus. Przychodzi na gotowe, gdy trzeba skonsumować jakiś sukces. Nic nie zmusza go do pojechania pod siedzibę rządu i spotkania się z protestującymi górnikami – niezależnie, czy chciałby ich postulaty popierać, czy potępiać. Może poczekać kilka dni i w miłym otoczeniu telewizyjnych kamer odegrać spektakl „Ojciec narodu rozważa, kto ma rację”.
I znów – skądinąd takie zachowania wydają się logiczne i można je usprawiedliwiać kolejnym „to tak już jest…” i (lub) „gdyby prezydentem był ktoś inny…”. Jednak kilka reguł gry dramatycznie pogłębia problem. Po pierwsze, prezydent pochodzący z bezpośrednich wyborów powszechnych ma bardzo silną legitymację – znacznie silniejszą od zadań, jakie formalnie przed nim postawiono. Daje to lepszą od premiera pozycję względem opinii publicznej i mediów. Pozycję niewspółmierną do bezpośredniego wpływu i zakresu odpowiedzialności. Co więcej – nawet gdy rząd działa najlepiej, jak można sobie wyobrazić, nic nie zwalnia prezydenta z potrzeby konsumowania tej pozycji. Przecież nie został wybrany w wielkich ogólnonarodowych igrzyskach po to, bo raz na rok poklepywać premiera po plecach i mówić „dobra robota!”. Powinien znaleźć sposób na stałe przypominanie wszystkim o swojej doniosłej roli. Stąd permanentna gra prezydenckim wetem-cepem – narzędziem mało subtelnym, ale jakże spektakularnym w użyciu. 
Potrzeba ciągłego przypominania o swojej pozycji i wpychania się przed premiera, to jednak przede wszystkim efekt konieczności zabiegania o reelekcję w kolejnych wyborach. Wypełnianie przez prezydenta tej skromnej roli, jaką przewidzieli dlań ustawodawcy, nie daje mu szans utrzymania się na stanowisku. Sprawy nie osłabia nawet dwukadencyjny limit – czyż napięcia Kwaśniewski-Miller nie były potęgowane przez fakt, że dla tego pierwszego wizja Millera jako swojego następcy w prezydenckim pałacu była trudna do zniesienia?
Napięcia wywoływane przez tak źle skrojoną instytucję, jaką jest obecny prezydent, nie są równoważone przez wątpliwe korzyści, jakie w polityce zagranicznej daje jego pozycja „jokera” – w wybranych sprawach dublującego tandem premier-minister spraw zagranicznych. Przecież szef MSZ i tak jest z reguły zwolniony z uczestnictwa w bieżących rozgrywkach na krajowej scenie. Zaś taki ober-MSZ prowadzi tylko do żenujących spektakli, jak choćby wspólne wciąganie flagi na uroczystościach w Dublinie.

Prezydencka kampania
Ostatnia kampania pokazała, jak niszczący jest bezpośredni wybór prezydenta-półfiguranta dla innych elementów życia politycznego. Nieczytelna, spersonalizowana  rywalizacja zdominowała inne debaty, choć sama w znaczącej części była traktowana instrumentalnie. Przy okazji obsady drugorzędnego jednak ośrodka władzy, załatwiane były najprzeróżniejsze interesy. Najczytelniejszym okazała się konieczność wystawienia kandydata na prezydenta jako nieuchronnego zabiegu politycznego marketingu poszczególnych partii walczących o większość parlamentarną.
Wielopartyjna wojna wszystkich ze wszystkimi skazywała liderów ugrupowań na diabelskie alternatywy: Jeśli ja nie wystartuję, straci moja partia (bo nikt się nie będzie nią interesował, jeśli nie będzie mieć kandydata) i może się zdarzyć, że ja sam stracę przywództwo w swoim środowisku, jeśli ktoś inny skutecznie przyciągnie jego nadzieje.  Jeśli jednak wystartuję to przecież przegram, więc i tak podkopię swoją pozycję przywódcy. Tak, czy inaczej, szanse kandydata na zdobycie stanowiska nie były w takiej kalkulacji szczególnie ważnym elementem.
Marginalizacja pomniejszych ugrupowań była może i korzyścią z całej tej awantury, gdyby nie to, że dwie tury wyborów nie są żadnym czynnikiem integrującym scenę polityczną poprzez zachęcenie do szerszej współpracy. Wręcz przeciwnie – przecież wyborcy małych partii lewicy i tak nie zagłosują na kandydata prawicy w drugiej turze, nie ma po co wysyłać do tych środowisk jakiejkolwiek oferty. Udział w walce o prezydenturę jest w tych warunkach elementem rozgrywki pomiędzy partiami wewnątrz poszczególnych większych obozów, pogłębiającym tylko wynaturzenia wielopartyjnych wyborów parlamentarnych. Żałosny los małych środowisk jest w takich warunkach pseudo-integracją, pogłębiającą i tak już nieczytelne podziały. W efekcie 20% w pierwszej turze jest traktowane jako wielki sukces. Wszak może zepchnąć najbliższych konkurentów-sojuszników aż do ligi okręgowej a tylko to się naprawdę liczy.
Owe 20% wystarcza też do otwarcia drogi do „narodowego przywództwa”. A kandydat, który na serio do takiego przywództwa aspiruje, odgrywa swój spektakl tak, jakby nic mu nie było wiadomo o faktycznych kompetencjach „głowy państwa”. Całość procedury naprawdę wygląda tak, jakby szefa rady parafialnej obsadzać drogą turnieju bokserskiego. Droga, która prowadzi do zwycięstwa nie jest na pewno sposobem na wybór kandydata adekwatnego do charakteru stanowiska.

31 komentarzy do “Dzień Świstaka

  1. ~guuucio

    UB i WSI wepchnęli Komorowskiego siłą na tą debatę. Bronek ma uzdę z wędzidłem, a lejce i bat w rękach UB i WSI. Zakłady Karne głosują na Bronka bo tak każe Rycho, Miro, Zdzicho; boją się prawa i sprawiedliwości chcą być ponad prawem na wolności. Prawda boli prawda Cię wyzwoli. Dla dobra POLSKI tylko nie KOMOROWSKI i WSI : http://cogito.salon24.pl/175471,wszyscy-ludzie-bron Bronek lepiony przez UBowców i WSI. Tak kręcili lody pod dyktando UB oby czerwonych zdrajców nie skrzywdzić, Widzę układnych lojalnych obywateli udających opozycję i wspomagających lewą, prawa nogą i obiema rękami UB i WSI w walce o uwłaszczenie się na narodowym majątku. Tacy ciency chłopcy-rycerze??? co to po pierwszym przesłuchaniu mają już prowadzącego UBowca są wsadzani do więzienia bo też tam mają zadanie do spełnienia. A dzisiaj są wielkimi opozycji lat 80-ch i nadal jak zastraszane i wierne pieski bronią interesów UB-ców i WSI sami się bogacąc przy tym. Boją się odsłonięcia akt które są w rękach UB. Mówimy nie układankom przed, Magdalenki i PO

    Odpowiedz
  2. ~STOCZNIOWIEC

    ZALOSNY KONIEC BANDY CZWORGA AGENTOW REICHU, USRAELA I ROSJI!!!TYLKO FRAZESY I KLAMSTWA OD KOMOROWSKIEGO,PAWLAKA I KACZYNSKIEGO!!!JEDYNIE LEPPER: WYCOFA WOJSKA Z AFGANISTANU, ZALATWI PELNE DOPLATY DLA ROLNIKOW, ZLIKWIDUJE $$MLN DOTACJI DLA PARTII POLITYCZNYCH, PRZYWROCI 1-MANDATOWE OKREGI WYBORCZE I ODWOLYWANIE POSLOW W CZASIE KADENCJI PRZEZ WYBORCOW (JAK W ANGLII)!!! ZLIKWIDUJE SENAT, NFZ, NIEPOTRZEBNE MINISTERSTWA I AGENCJE PANSTWOWE-ZOSTAWI TYLKO 11; ZREFORMUJE SADOWNICTWO; 4-ro KROTNIE ZREDUKUJE BIUROKRACJE PANSTWOWA!! WPROWADZI REFORME GOSPODARCZA WILCZKA I MAX VAT 15%, ZLIKWIDUJE PODATEK DOCHODOWY I INWESTYCYJNY!!! ZNACJONALIZUJE GALEZIE STRATEGICZNE: LACZNOSC,KOLEJ, LOTNISKA, ZEGLUGE MORSKA,STOCZNIE, KOPALNIE, ENERGETYKE, GAZ I OLEJ, WEGIEL I ZRODLA TERMALNE, RUROCIAGI, ZBROJENIOWKE I HI-TECH!!!

    Odpowiedz
  3. ~STOCZNIOWIEC

    ZALOSNY KONIEC BANDY CZWORGA AGENTOW REICHU, USRAELA I ROSJI!!!TYLKO FRAZESY I KLAMSTWA OD KOMOROWSKIEGO,PAWLAKA I KACZYNSKIEGO!!!JEDYNIE LEPPER: WYCOFA WOJSKA Z AFGANISTANU, ZALATWI PELNE DOPLATY DLA ROLNIKOW, ZLIKWIDUJE $$MLN DOTACJI DLA PARTII POLITYCZNYCH, PRZYWROCI 1-MANDATOWE OKREGI WYBORCZE I ODWOLYWANIE POSLOW W CZASIE KADENCJI PRZEZ WYBORCOW (JAK W ANGLII)!!! ZLIKWIDUJE SENAT, NFZ, NIEPOTRZEBNE MINISTERSTWA I AGENCJE PANSTWOWE-ZOSTAWI TYLKO 11; ZREFORMUJE SADOWNICTWO; 4-ro KROTNIE ZREDUKUJE BIUROKRACJE PANSTWOWA!! WPROWADZI REFORME GOSPODARCZA WILCZKA I MAX VAT 15%, ZLIKWIDUJE PODATEK DOCHODOWY I INWESTYCYJNY!!! ZNACJONALIZUJE GALEZIE STRATEGICZNE: LACZNOSC,KOLEJ, LOTNISKA, ZEGLUGE MORSKA,STOCZNIE, KOPALNIE, ENERGETYKE, GAZ I OLEJ, WEGIEL I ZRODLA TERMALNE, RUROCIAGI, ZBROJENIOWKE I HI-TECH!!!

    Odpowiedz
  4. ~Kuba

    Dziad, Ojciec, Bronka „Komorowskiego” byli zdrajcami, jak i on sam, rusofil z ich nadania, ponieważ służby znają jego rodziny życiorys, będą nim bardzo łatwo kierować, trzymać na krótkiej smyczy, co już po jego działaniach widać, komu on wiernie za michę służy i kim się, otacza, Polacy myślcie, bo PO będzie za późno.Prawdziwe korzenie Bronisława Komorowskiego Na swojej stronie internetowej Bronisław Komorowski pisze brednie o swoich,hrabiowskich korzeniach, sięgających czasów króla Ćwieczka. Ale może i jest w tych bredniach szczypta prawdy: Ten rezun oddelegowany przez Sowiecki Rewolucyjny Komintern do dywersji na terenach po zaborczych, odebranych Rosji Traktatem Wersalskim – prawdziwy dziadek Bronisława Komorowskiego, miał wytatuowany na grzbiecie znak przypominający polski herb szlachecki Korczak. Jak wiadomo, herbu tego był Franciszek Ksawery Branicki, symbol zdrady narodowej i pychy magnackiej, pogromca konfederacji barskiej, współtwórca konfederacji targowickiej, którego W czasie insurekcji kościuszkowskiej Sąd Najwyższy Kryminalny skazał na karę śmierci przez powieszenie, wieczną infamię, konfiskatę majątkówi utratę wszystkich urzędów. Udało mu się, zbiec do Rosji i tam w roku 1781 poślubił Aleksandrę von Engelhardt, nieślubną córkę carycy Rosji Katarzyny II, która podobno była garbata. Nic więc dziwnego, że przebywając w Białej Cerkwi, nadanej mu za zasługi w zwalczaniu patriotów polskich, zgwałcił tam piękną córkę miejscowego popa i miał z nią syna, niejakiego Osipa Szczynukowicza – dziadzia łgarza Bronka. Branicki oczywiście nie uznał swego dziecka, lecz zapobiegliwa matka wytatuowała synowi na plecach herb Korczak, żeby nie zaginęła pamięć o jego magnackim pochodzeniu. Dalsze losy Szczynukowicza są nieznane, aż do momentu pojawienia się, prawdziwego dziadka Bronisława Komorowskiego, rezuna oddelegowanego przez Sowiecki Rewolucyjny Komintern do dywersji na terenach po zaborczych, odebranych Rosji Traktatem Wersalskim. Skąd wiadomo o tym tatuażu na plecach? Otóż w czasie wojny polsko-bolszewickiej, gdy dziadek Komorowskiego był już czekistą w armii Tuchaczewskiego, po sromotnym laniu w bitwie pod Niemnem w 1920 r. dostał się, do polskiej niewoli i zachowała się, jego kartoteka jeńca wojennego. W październiku 1920 dziadkowi Komorowskiego udało się, zbiec z niewoli i osiadł w Kowaliszkach na Litwie, podając się, za Juliusza hrabiego Komorowskiego h. Korczak, bo znajdował się, tam zrujnowany przez bolszewików, dwór znanego rodu Komorowskich h. Korczak, nie mającego żadnych powiązań ze zdradzieckim rodem Branickich. Tam w roku 1925 narodził się, Zygmunt Leon Komorowski, ojciec Bronisława Marii. Po wyparciu Niemców z Litwy przez Armię Czerwona pod koniec roku 1944 Zygmunt Leon Komorowski wstępuje na ochotnika do Ludowego Wojska Polskiego, służy w 12 Kołobrzeskim Pułku Piechoty i błyskawicznie awansuje na stopień oficerski. Ciekawą informację podaje nasz bredniopis i łgarz Bronek na temat swojego ojca na swojej stronie, pisze: „Zygmunt Komorowski, mój ojciec (1925 – +1992), za czasów tzw. pierwszej okupacji

    Odpowiedz
  5. ~Kuba

    Dziad, Ojciec, Bronka „Komorowskiego” byli zdrajcami, jak i on sam, rusofil z ich nadania, ponieważ służby znają jego rodziny życiorys, będą nim bardzo łatwo kierować, trzymać na krótkiej smyczy, co już po jego działaniach widać, komu on wiernie za michę służy i kim się, otacza, Polacy myślcie, bo PO będzie za późno.Prawdziwe korzenie Bronisława Komorowskiego Na swojej stronie internetowej Bronisław Komorowski pisze brednie o swoich,hrabiowskich korzeniach, sięgających czasów króla Ćwieczka. Ale może i jest w tych bredniach szczypta prawdy: Ten rezun oddelegowany przez Sowiecki Rewolucyjny Komintern do dywersji na terenach po zaborczych, odebranych Rosji Traktatem Wersalskim – prawdziwy dziadek Bronisława Komorowskiego, miał wytatuowany na grzbiecie znak przypominający polski herb szlachecki Korczak. Jak wiadomo, herbu tego był Franciszek Ksawery Branicki, symbol zdrady narodowej i pychy magnackiej, pogromca konfederacji barskiej, współtwórca konfederacji targowickiej, którego W czasie insurekcji kościuszkowskiej Sąd Najwyższy Kryminalny skazał na karę śmierci przez powieszenie, wieczną infamię, konfiskatę majątkówi utratę wszystkich urzędów. Udało mu się, zbiec do Rosji i tam w roku 1781 poślubił Aleksandrę von Engelhardt, nieślubną córkę carycy Rosji Katarzyny II, która podobno była garbata. Nic więc dziwnego, że przebywając w Białej Cerkwi, nadanej mu za zasługi w zwalczaniu patriotów polskich, zgwałcił tam piękną córkę miejscowego popa i miał z nią syna, niejakiego Osipa Szczynukowicza – dziadzia łgarza Bronka. Branicki oczywiście nie uznał swego dziecka, lecz zapobiegliwa matka wytatuowała synowi na plecach herb Korczak, żeby nie zaginęła pamięć o jego magnackim pochodzeniu. Dalsze losy Szczynukowicza są nieznane, aż do momentu pojawienia się, prawdziwego dziadka Bronisława Komorowskiego, rezuna oddelegowanego przez Sowiecki Rewolucyjny Komintern do dywersji na terenach po zaborczych, odebranych Rosji Traktatem Wersalskim. Skąd wiadomo o tym tatuażu na plecach? Otóż w czasie wojny polsko-bolszewickiej, gdy dziadek Komorowskiego był już czekistą w armii Tuchaczewskiego, po sromotnym laniu w bitwie pod Niemnem w 1920 r. dostał się, do polskiej niewoli i zachowała się, jego kartoteka jeńca wojennego. W październiku 1920 dziadkowi Komorowskiego udało się, zbiec z niewoli i osiadł w Kowaliszkach na Litwie, podając się, za Juliusza hrabiego Komorowskiego h. Korczak, bo znajdował się, tam zrujnowany przez bolszewików, dwór znanego rodu Komorowskich h. Korczak, nie mającego żadnych powiązań ze zdradzieckim rodem Branickich. Tam w roku 1925 narodził się, Zygmunt Leon Komorowski, ojciec Bronisława Marii. Po wyparciu Niemców z Litwy przez Armię Czerwona pod koniec roku 1944 Zygmunt Leon Komorowski wstępuje na ochotnika do Ludowego Wojska Polskiego, służy w 12 Kołobrzeskim Pułku Piechoty i błyskawicznie awansuje na stopień oficerski. Ciekawą informację podaje nasz bredniopis i łgarz Bronek na temat swojego ojca na swojej stronie, pisze: „Zygmunt Komorowski, mój ojciec (1925 – +1992), za czasów tzw. pierwszej okupacji

    Odpowiedz
  6. ~J-23!

    Panie Jarosławie trudno nie zgodzić się z tym co pan napisał ja jednak o czym innym.Wczoraj w TVN-24 przysłuchiwałem sie pana dyskusji z kolegami z”Tygodnika Powszechnego”.Pozwolę sobie mieć inne zdanie na temat szans SLD w przyszłych wyborach.Powiedział pan że używając retoryki antykościelnej może liczyć na jakieś 10-15% głosów co nie daje szans na przejęcie rządów.Moim zdaniem jeżeli ta retoryka nie będzie przeciw Kościołowi jako całości i wierze tej prawdziwej a nie udawanej może się pan zdziwić.Pedofilia,oszustwa,zwyczajne złodziejstwo to dzisiejszy kler katolicki do tego życie ponad stan pałace i drogie bryki popieranie tego kto da wiecej oczywiście nie swoich a podatnika pieniędzy.Jak pon myśli jak długo cimny lud będzie wierzył że relikwie obronią przed powodzią a nie wały i infrastruktura wodna?Czy Matka Boska Murkowa ochroni Podkarpacie od klęsk żywiołowych|koronacja odbyła się w niedzielę|kto za to płaci chyba nie biskup?Przykład pani prof.Senyszyn która sformuowała słynne 5 razy B dotyczące kleru katolickiego dało jej mandat do Europarlamentu w mateczniku kard.Dziwisza to chyba daje do myślenia.Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  7. orchig@vp.pl

    tomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.plZapraszam 😉

    Odpowiedz
  8. orchig@vp.pl

    tomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.plZapraszam 🙂

    Odpowiedz
    1. orchig@vp.pl

      tomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.pltomaszwolski.blog.onet.plZapraszam 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *