Parytet – parę faktów

W sprawie parytetu przytaczano już szereg argumentów ideowych, niewiele natomiast praktycznych.

Koniecznie trzeba zauważyć, że parytet zupełnie inaczej wygląda, gdy stosuje się go w systemie list zamkniętych (jak choćby w Norwegii),zupełnie zaś inaczej, gdy wyborca wskazuje kandydata na liście.

Warto jednak zacząć od analizy tego, jak obecnie wygląda sytuacja kobiet w wyborach do Sejmu.

 

Najpierw rzut oka na same listy. Udział kobiet wyglądał nanich następująco (wszystkie dane za PKW):

kandydaci                    kobiety                      mężczyźni                 procent kobiet

wszystkie listy             1428                           4759                           23,1%

PO                                 192                             718                             21,1%

PiS                                 176                             742                             19,2%

LiD                                 197                             692                             22,2%

PSL                                167                             753                             18,2%

 

Jak widać, jest tu olbrzymie podobieństwo w składzie list,zwłaszcza w przypadku dużych partii. Na listach LiD było tych kobiet więcej o30 w stosunku do PSL, lecz to nawet nie jest jedna kandydatka więcej na okręg.Generalnie jedna kobieta przypada na czterech mężczyzn. Jak to jednak określa szanse wyborcze? Wśród zdobytych mandatów proporcje były następujące:

posłowie                      kobiety                      mężczyźni                 procent kobiet

wszystkie listy             94                               366                             20,4%

PO                                 48                               161                             23,0%

PiS                                 34                               132                             20,5%

LiD                                 11                               42                               20,8%

PSL                                1                                 30                               3,2%

 

Generalnie procent posłanek jest zbliżony do procentu kandydatek, lecz nieco niższy. Jednak już w przypadku PO i PiS jest nieznacznie wyższy. W przypadku LiD, który miał najwyższy procent kobiet na listach (z omawianej czwórki partii), procent ten nieco zmalał. Prawdziwa rewolucja ma miejsce w przypadku PSL – choć procent kandydatek na listach był tam bardzo zbliżony do większych partii, mandat dostała tylko jedna z nich. To każe sprawdzić, z jakich miejsc kandydowały te kobiety, które zdobyły mandat:

miejsce                         1                2                3                4                5        dalsze

wszystkie listy             20             28             16             9                6                15

PO                                 5                15             8                6                3                11

PiS                                 9                9                7                3                2                4

LiD                                 5                4                1                                  1               

PSL                                1                                                                                       

 

Najwięcej przypadków to mandaty zdobyte z drugiego miejsca,choć różnice nie są tu szczególnie wyraźne. Ponieważ w przypadku PO i PiS wszyscy kandydaci z pierwszego miejsca zdobyli mandaty, podane liczby mandatów zdobytych przez kobiety-jedynki są też generalną liczbą takich kandydatur. W przypadku LiD jeszcze jedna kandydatka startowała z pierwszego miejsca, lecz w okręgu tym partia ta nie zdobyła mandatu (Tarnów), w przypadku PSL były trzy podobne przypadki. Warto zaznaczyć, że wszystkie przypadki gdy lista otwierana przez kobietę nie zdobyła mandatu w danym okręgu dotyczą takich miejsc, gdzie dana partia nie zdobyła mandatów także w 2005 roku.

W sumie liczba kobiet na jedynce wyglądała następująco: PO –5, PiS – 9, LiD – 6, PSL – 4. Wyraźnie większa jest liczba takich przypadków w PiS. Procent „jedynek” dla kobiet jest tu wyższy niż ogólnie kobiet na liście.Trzeba mieć świadomość, że większość z tych kandydatek została jako„spadochroniarki” umieszczona na pierwszych miejscach list, nawet jeśli ich związki z okręgiem były słabe, lub zgoła żadne (Zyta Gilowska, Grażyna Gęsicka, Joanna Kluzik-Rostkowska, Elżbieta Kruk, Lena Dąbkowska-Cichocka, Barbara Marianowska, Elżbieta Jakubiak). Żadna z wymienionych kandydatek nie jest liderem partii w danym okręgu i bez wsparcia z centrali nie miałaby szans na pierwsze miejsce na liście.

Ponad połowa posłanek, które zdobyły mandat startując z drugiego miejsca, to kandydatki PO. Drugie miejsce nie było już, nawet w przypadku PO i PiS, gwarancją dostania mandatu, chociaż obie te partie zdobyły przynajmniej 2 mandaty w każdym z okręgów. Trójka kandydatów PO z drugiego miejsca nie zdobyła mandatów, w tym jedna kobieta. W PiS było 5 takich przypadków, z czego 2 dotyczyły kobiet. Nie są to oczywiście liczby, które nadają się do porównań ilościowych. Tym niemniej widać wyraźnie, że nawet drugie miejsce, przyznane kandydatowi bez pozycji politycznej i jakiegoś matecznika w okręgu (jak np. prof. Stanisława Okularczyk na drugim miejscu listy PO w Nowym Sączu), nie daje szans na zdobycie mandatu. Na siłę można przepchnąć kandydata tylko z pierwszego miejsca i tylko w takiej partii, która zdobywa więcej niż jeden mandat.

 

Co z tego wszystkiego wynika? Jak kilkukrotnie starałem sięwykazywać w publikacjach naukowych i medialnych, obecny system (lista partyjnaz głosem prefernecyjnym) uruchamia niebanalną grę w trójkącie: władze partii –kandydaci – wyborcy. Takie wzajemne podchody i próby zapanowania nad wynikiem. Najcześciejzakończone cząstkowym sukcesem, nigdy całkowitą kontrolą. Fakt mniejszej liczbykobiet na listach jest niepodważalny, jednak nie sposób powiedzieć, by przyokazji samych wyborów kobiety były dyskryminowane, ani też nie jest tak, bybyły szczególnie cenione przez wyborców tylko z tego powodu, że są kobietami.Wyborcy nie odmawiają im poparcia, „bo to baby”, ani też nie wyłyskują ich zlist jak jakichś ukrytych klejnotów. Przypadek PSL wydaje się być wyjaśnianytym, że partia ta zdobywa mało mandatów w ogóle – mandat zdobyło raptem 3,4%wszystkich kandydatów wystawionych przez tę partię. Procent ten w przypadkupozostałych partii wynosił: LiD – 5,8%, PiS – 18,1% i wreszcie PO – 22,7%. Jeśliod trzech czwartych do ponad 9/10 kandydatów z wygrywających list i tak niedostaje mandatu, to to, jakie na tych listach są proporcje kobiet i mężczyznwydaje się być problemem trzeciorzędnym. W każdym razie jest to co najwyżejjeszcze jedna zmienna w grze we wspomnianym powyżej trójkącie. Teza, żepodniesie to liczbę kobiet „na wyjściu” całego procesu jest bardzo wątpliwa. Napewno natomiast podniesie się liczba kobiet, które dadzą się wciągnąć w tą gręjako polityczne „słupy”, nie zdobywając nic poza frustracją z powodu osobistegoniepowodzenia. Niezależnie, czy się popiera pomysł ustawowego zwiększania liczbykobiet zaangażowanych w politykę, czy nie, to „surowy” parytet na listach nie jestkrokiem, który przyniesie tu znaczący skutek. Znacznie bardziej prawdopodobnesą negatywne efekty uboczne.

27 komentarzy do “Parytet – parę faktów

  1. ~AntyKnebel

    Tylko posel wybrany imiennie i odwolywalny przez wyborcow w kazdej chwili moze im sluzyc, a nie partii/klice/mafii. Nalezy jak najszybciej zmienic partyjno-mafijna ordynacje wyborcza, w ktorej wyborca jest traktowany jak maszynka do glosowania i nie ma absolutnie zadnego prawa do dyscyplinowania swojego posla na biezaco.Dlatego Banda Czworga musi odejsc!!!

    Odpowiedz
  2. ~Wordtypeus

    Dorywcza praca przez internet, która wspomoże domowy budżet lub będzie miłym dodatkiem do kieszonkowego. Zapraszam … wordtypeus.blog.onet.pl/

    Odpowiedz
    1. ~gosc464

      Graj i zarabiajJeśli chcesz zarobić wystarczy wykazać się zręcznością i refleksemhttp://puzz.pl/?p=fyxKSS41s8IY

      Odpowiedz
        1. ~DIXQXWcvOXwPebKaht

          Barff8tt altse5, vi bruker vtikersno vi:SSkulle ha svingt malerkosten (og rulla) jeg og,venter bare pe5 e5nda . Kanskje du kan sende Terje over?Og ne5 er jeg spent pe5 e5 hf8re om flyttinga,hvis du deler da:)God lf8rdag til deg,og god klem:)

          Odpowiedz
  3. ~Edwc

    Przedstawione zestawienia, chociaż ciekawe, nie oddają istoty naszego systemu wyborczego. Istotą tego systemu jest to, że wyborcy tak naprawdę decydują ilu kandydatów danej partii uzyska mandaty. Natomiast kto je otrzyma decyduje przywódca partii. Zatem posłowie mogą „olewać” wyborców, muszą być posłuszni swojemu wodzowi.Jak to się osiąga? Ano prosto:- wielkie okręgi wyborcze,- dowolna liczba kandydatów na liście.Efekt – nie ma szans na elekcję żaden lokalny działacz partii, nawet jeśli ma wielki autorytet w swoim środowisku. U siebie otrzyma 90% głosów a w innych miastach tego okręgu jego wynik będzie bliski zera. Natomiast kandydat przywieziony w teczce (vide: Abgarowicz w Płocku) w każdym mieście przegra z miejscowymi ale i tak osiągnie przyzwoity wynik co w sumie w całym okręgu daje mu zwycięstwo.Ten system wyborczy jest do kitu, daję ogromną władzę przywódcy zwycięskiej partii a posłów zamienia w grupę klakierów swojego wodza.Jeśli nie zmienimy systemu wyborczego to parytety nic nie załatwią. Parytety to przerabialiśmy w PRL: kobiet – 37%, rolników – 15%, robotników – 32%, partyjnych – 85%, młodzieżowców – 24%, itd.

    Odpowiedz
    1. ~nneYUHgdz

      Zdjęcie przypomina mi Sao Fenga statkf3w śmieci, żeglując przez mozarch arktycznych jako bramy poza tym świecie. To idealnie pasuje do mojej piosence <3

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *