Argumentum ad propagandum

Prawo Godwina mówi, że w każdej przedłużającej się dyskusjiinternetowej prawdopodobieństwo porównania czegoś lub kogoś do nazizmu lub Hitlera dąży do 1. Czyli prędzej czy później musi paść argumentum ad Hitlerum.

W ostatnim sobotnio-niedzienym wydaniu GW felieton Marka Beylina przyciąga lidem „Od tygodni mową publiczną i mediami rządzi PiS”. W poniedziałkowej „Rzepie” tekst Joanny Lichockiej przyciąga lidem „Zarówno prezydent ze swoim otoczeniem, jak i PiS są zupełnie bezradniwobec narzucania przez machinę propagandową Platformy tematów i sposobuich interpretacji”. Można chyba zaryzykować sformułowanie następującego prawa:

W każdej dyskusji politycznej prawdopodobieństwo zarzucenia drugiej stronie, że posługuje się propagandą dąży do 1.

„To czysty PR”, „żyjemy w matriksie”, „dorabianie nam gęby” – różne są oczywiście wersje tego zarzutu. Nie chcę przez to powiedzieć, że w polityce nie ma nieuczciwych komunikacyjnych zabiegów. Są i będą. Rzecz tylko w tym, czy „demaskowanie” ich nie stało się już tak zrutynizowane, że nie robi na nikim założonego wrażenia. Wiem, że pod tym wpisem pojawią się zarzuty, że nie dostrzegam „propagandy” – zazwyczaj oczywiście propagandy przeciwników osoby komentującej. Nie braknie też oczywiście zarzutów, że sam jestem propagandystą jednej ze stron. Czy coś się da z tym zrobić?
Podejście twarde, na użytek własny – wiele grup dyskusyjnych Usenetu uznaje, że strona, która użyła argumentum ad Hitlerum „przegrała” dyskusję. Jeśli zatem ktoś używa argumentum ad propagandum, to należy domniemywać, że nie ma innych argumentów. W nieco złagodzonej wersji można to traktować jako gol samobójczy – nie musi oznaczać przegrania meczu, lecz na pewno to utrudnia.
Podejście miękkie, na użytek publiczny – można rozpoczynać każdą dyskusję od rytualnego powitania – „Zaraz obnażę niecną propagandę mojego oponenta”.  Druga strona odpowiada tym samym i już możemy przenieść się bliżej faktów.

Jeden komentarz do “Argumentum ad propagandum

  1. ~Z.A.G.

    Niestety to jest trudne do uniknięcia,jeżeli jedna strona posługuję się przekręcaniem i perjotatywną interpretacją.W naszej kulturze jest tak,że przemilczenie,jest wyrazem potwierdzenia zarzutu.By zachować poziom kultury potrzebne są regóły i bycie fair,co niestety aktualna opozycja dowidła wielokrotnie,że nie jest do tego w najmniejszym stopniu zdolna. Te zejście na poziom PRLu w propagandzie i podział społeczeństwa na spolaryzowane frakcje, to najwiąksza szkoda jaką polsce wyrządził J.Kaczyński swoją osobowością.Nigdy wcześniej nie sądziłem,że pojedyńczy człowiek w demokracji może mieć tak destruktywny wpływ na społeczeństwo.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *