Kim są wyborcy niezdecydowani, których jest coraz więcej i którzy przesądzą o wyniku kolejnych wyborów? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie wypada mi zacząć od wyznania błędu – tym głupszego, że wielokrotnie sam przed nim ostrzegałem. Komentując ostatni sondaż GW powiedziałem, że „jest wśród nich (wyborców niezdecydowanych) więcej lewicowców niż prawicowców”. To nie jest prawda – jak jest w rzeczywistości, o tym na końcu. Na początek, dlaczego pisać o tym teraz.
Kongresy SLD i Ruchu Palikota stały się okazją do rozważań o ich możliwym politycznym ukierunkowaniu. Rozważań, w których sam miałem też udział. Podobne rozważania podejmowane są też w sprawie wewnętrznych napięć w PO. Poza przypadkami, gdy wyciągane wnioski są wyłącznie efektem czyjegoś chciejstwa, szczególną ostrożność warto zachować przy próbach uogólnień na temat typowych wyborców danej partii. Prof. Janusz Majcherek po raz kolejny powtarza tak często podważany tu mit o „młodym, wielkomiejskim elektoracie, będącym bazą wyborczą Platformy”. Zacznę od rytualnego przypomnienia – z faktu, że młodzi mieszkańcy wielkich miast w większości głosują na PO, nie wynika, że większość głosujących na PO to młodzi mieszkańcy wielkich miast. A teraz coś nowego.
Redakcja GW udostępniła mi przy okazji prośby o komentarz nieco więcej danych niż to, co się zwykle omawia w medialnych relacjach. Wykorzystując to chciałbym pokazać, jak różnicują się wyborcy poszczególnych partii pod trzema względami – praktyk religijnych, oceny sytuacji materialnej oraz identyfikacji własnych poglądów na osi lewica-prawica. Dla każdej z takich cech przygotowałem dwa wykresy. Na pierwszym jest udział osób w poszczególnych kategoriach wśród wyborców danej partii, wyborców ogółem (głos+), niegłosujących (głos-) oraz wśród niezdecydowanych (TP – czyli partia „Trudno Powiedzieć”). Mniejsze partie razem, w kategorii „inni”.
Może to niektórych zaskoczy, lecz prawie połowa wyborców PO deklaruje regularne praktyki religijne. Owszem, wśród wyborców PiS czy PSL jest takich wyborców znacznie więcej, lecz już wśród niezdecydowanych jest ich mniej więcej tyle samo, co w PO. Zaś nawet w elektoracie PiS i PSL jedna czwarta nie należy do tej kategorii. Niepraktykujący to tylko 30% wyborców Palikota a jeszcze mniej w przypadku SLD. Oczywiście, można być praktykującym antyklerykałem, lecz przekonanie, że polski wyborca o niczym tak nie marzy, jak o „pogonieniu kota czarnym„, ma raczej słabe podstawy. Jeszcze słabsze – w przypadku wyborcy PO. Skąd się biorą takie twierdzenia – wystarczy spojrzeć na te same dane, tylko inaczej przedstawione:
Jeśli zapomnimy, że te trzy kategorie nie są równoliczne (wśród głosujących taki podział to w rzeczywistości 52-33-15), możemy bez mrugnięcia powieką twierdzić, że „wyborcy PO są niepraktykujący a wyborcy PiS regularnie praktykujący”. W rzeczywistości zaś na PiS chce dziś głosować raptem co trzeci regularnie praktykujący, gdy na PO ciut mniej niż co czwarty. Wśród wyborców PO regularni przeważają niepraktykujących więcej niż 2 do 1. Widać tu przechyły, lecz to nie jest podział na czarne i białe – w żadnym z kierunków. To różne odcienie.
Trochę inaczej jest w przypadku sytuacji materialnej. Ona też była oceniana przez respondentów na trzystopniowej skali – dobra, średnia, zła. Udział tych kategorii w elektoratach wygląda tak:
Owszem, osób w dobrej sytuacji jest w PO dwukrotnie więcej niż w PiS, zaś w złej dwukrotnie mniej. Jednak w obu partiach ponad połowę i tak stanowią osoby oceniające się jako-tako. Co jednak ciekawe, osób oceniających swoją sytuację jako złą jest najmniej wśród wyborców mniejszych partii – RPl, PSL i SLD – za to najwięcej wśród niezdecydowanych. Jest to jednak dalej jakiś co czwarty wahający się wyborca. Niewiele mniej jest w tej grupie tych oceniających swoją sytuację dobrze.
O tym znów można zapomnieć, gdy spojrzy się na udział wyborców poszczególnych partii w takich trzech kategoriach:
Znów – prawie połowa Polaków oceniających swoją sytuacją jako „dobrą” wskazuje na PO. To jednak nie jest dominująca cecha elektoratu tej partii. Podobnie jak zła sytuacja nie jest typowa dla wyborców PiS i niezdecydowanych. Skrajności wyglądają ładnie w mediach, w życiu częstszy jest umiar.
Na koniec samoidentyfikacja. Tu kategorii jest więcej . Odpowiedzi „trudno powiedzieć” wstawiłem w środek skali, bo tak wszystko widać lepiej. W elektoracie, wśród niegłosujących i w partiach wygląda to tak:
Nie wiem, jak z tym sobie niektórzy poradzą (i jak się to ma do logiki źródłosłowu), lecz osób przypisujących swoje poglądy prawej stronie sceny politycznej jest w Polsce prawie TRZYKROTNIE więcej, niż tych umiejscawiających się na lewo od centrum. Stanowią prawie połowę wyborców PO i jedną czwartą wyborców RPl. Także wśród niezdecydowanych jest ich więcej, niż lewicowców. Choć tu akurat dwa „trudno powiedzieć” najwyraźniej się krzyżują. Niezdecydowani ideowo są też najczęściej niezdecydowani partyjnie. Skąd się zatem wziął mój błąd? Wystarczy spojrzeć na drugi wykres:
Białe paski po lewej stronie są wyraźnie szersze, niż po prawej. Tyle tylko, że za tymi po prawej stoi znacząco więcej wyborców. W takim zestawieniu PO wydaje się faktycznie umiejscowiona idealnie w centrum. Tyle, że to złudzenie. Skręt tej partii w obyczajowe lewo, podobnie jak w przypadku Palikota zwrot ku wrażliwości społecznej i etatyzmowi, najwyraźniej naraża na poważne napięcia w dotychczasowych elektoratach. Nowe łowiska mogą się okazać mieliznami.
Wypada kończyć, choć z powyższych danych można byłoby wyciągnąć jeszcze wiele wniosków. Zachęcam, bo sam nie mam na razie czasu. Zawsze jedna trzeba uważać z generalizacjami. Te płytkie nasuwają się zbyt łatwo i to one sprowadzają na mielizny.
Polacy pojda z tym z kim moga o Polsce decydowac wszystko sami