Znamy te numery

Które miejsca na listach okazały się dobre? Już przy okazji omawiania sprawy parytetu wspominałem, że nie samo miejsce czyni posłem. Co przecież nie znaczy, że nie przykuwa uwagi. W GW trochę rozważań o takiej numerologii stosowanej – weryfikacja tez stawianych przed paroma miesiącami, jeszcze przed zakończeniem układania list.
Sytuacja jest tu wyjątkowo stabilna – w grze pomiędzy liderami ogólnopolskimi, liderami regionalnymi, posłami z różnych frakcji i spółdzielni, politycznymi outsiderami oraz mniej lub bardziej wyrobionymi wyborcami, równowaga utrzymuje się zwykle ta sama. Pokazuje ją obrazek – wygrani i przegrani z odpowiednich miejsc w czterech starych partiach (W RPl sytuacja jest tak stabilna, że szkoda marnować czasu na wykres – z 40 posłów 38 to jedynki a dwójka pozostałych to dwójki, które dostały drugi mandat w okręgu).
 

Końcowy efekt jest bardzo zbliżony, lecz w szczegółach jest całkiem sporo zmian. Znacząco wzrosły przetasowania w obu głównych partiach (w pozostałych jeszcze nie liczyłem, bo to trochę roboty). Przetasowania – czyli ranking wyborców różny od kolejności na liście – też są bardzo zróżnicowane. Policzyłem je dla każdego z okręgów, uwzględniając wagę zmiany – zmiana z dwójki na jedynkę jest jednak bez porównania ważniejsza, niż spadek z miejsca 32 na 31. Wyskalowałem je tak, że okręg kaliski w PiS to 100 procent – tam wyborcy dokładnie odwrócili kolejność w pierwszej czwórce. Wygląda to tak:

 

Te słupki są miarą dobrą prób ingerencji władz centralnych lub regionalnych – widzimisię liderów i oligarchicznych wycinanek – w dystrybucję fruktów władzy, jakimi niewątpliwie są mandaty. Dużą część z tych słupków stanowią przypadki spadochroniarzy, umieszczanych na pierwszych miejscach listy i pokonywanych przez doświadczonych posłów, związanych z okręgiem.
Winien tu jestem wyjaśnienie, którego zabrakło w rozmowie z GW – po co się w tym babram? Wcale nie dlatego, że mnie takie przepychanki fascynują same w sobie. Staram się to zrozumieć, by znaleźć lepsze argumenty i poszukać barier dla zmiany tego idiotycznego systemu na jakiś rozsądniejszy. System, w którym jedynym zmartwieniem urzędującego posła nie będzie walka z kolegami z tego samego okręgu – zaczynając od prób ich wykoszenia przy układaniu list, przez donosy do mediów, po zrywanie plakatów. Zbieram takie dane, by pokazać, co jest ważne dla wyborców, by lepiej dopasować ewentualną zmianę do ich oczekiwań. Mamy trzy lata bez wyborów – czasu w sam raz, by przeprowadzić przemyślaną zmianę.

7 komentarzy do “Znamy te numery

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *