Koalicja na 102

Wczoraj ostatecznie zakończone zostało ustalanie składu zarządów województw. W dość nietypowy sposób – pierwszą zmianą. Dlaczego w Opolu doszło do takich perypetii, to inna historia. Jest to jednak odpowiedni moment, by podsumować wyniki wyborów w województwach i ocenić pozycję, jaką w nich ma rządowa koalicja. Szczegóły najlepiej pokaże tabela. W kolumnach liczba radnych, potem obsada zarządów (M- marszałek, WM – wicemarszałek, CZ – członek zarządu): Tylko w czterech województwach para PO-PSL nie mogła zadowolić się własnymi siłami. W  żadnym jednak nie oddała więcej miejsc w zarządzie niż jedno. W wielu natomiast powyższe dane mogą służyć za modelowe zobrazowanie problemu „siła głosu w ciałach przedstawicielskich nie wynika z samej liczby radnych, ale też z ewentualnych dostępnych alternatyw”. W Małopolsce PSL ma czterokrotnie mniej radnych niż PO, lecz siły w zarządzie układają się w stosunku 2:3. Ale to w końcu PSL mogło zawrzeć koalicję z PiS, gdyby jego oczekiwania nie zostały spełnione przez PO.
Do wynegocjowania stanowiska marszałka PSL-owi wystarczy równowaga sił – a i ona nie jest konieczna (Mazowsze). PSL zdaje się być głównym beneficjentem wrogości na linii PO-PiS i aspiracji SLD do rządzenia krajem, czyli chęci prześcignięcia i PO, i PiS. PSL nie ma takich ambicji, stąd jest dla Platformy pierwszym w kolejności partnerem do rządzenia. Teoretycznie w 10 województwach PO mogłaby zastąpić PSL lewicą, zaś w 6 województwach PSL mógłby stworzyć większość z PiS. Tylko po co?
Sumaryczny efekt pokazuje wykres:
  

Udział w zarządach jest zarówno w przypadku PO, jak i PSL dwukrotnie większy, niż udział w oddanych głosach. Dokładnie zaś, w porównaniu do zdobytych głosów (razem 47,2%) , 95% miejsc w zarządach oznacza zysk 101,3%. Zyskami strony dzielą się względnie równo. To całkiem solidna prognoza stabilności. Tyle że w poprzedniej kadencji PO była w kilku województwach wstrząsana wewnętrznymi konfliktami. Od tego czasu atmosfera wewnątrz partii bynajmniej się nie uspokoiła – wręcz przeciwnie. Arytmetyka to zatem nie wszystko.
Warto jeszcze może przypomnieć, jak rzecz wyglądała przed czterema laty. Taki sam wykres obrazuje sytuację na początku kadencji 2006-2010 (z Podlasiem po wyborach przyspieszonych). 
Widać, o ile silniejsza była początkowo pozycja PiS. Jednak wzrastająca wzajemna wrogość z PO i niebanalne strategie wewnętrzne (na czele z przypadkiem Małopolski i Podkarpacia) okazały się zjawiskami kosztownymi. Dziś PiS jest całkowicie poza zarządami. Pozostaje jej „Czekanie na Orbana”. Widać wyraźnie, że wariant „odwrócenia sojuszy” i przeciągnięcia PSL na swoją stronę mocy nie jest obiecujący. Sytuacja na poziomie województw stabilizuje obecną koalicję. Ludowcy nigdy nie dawali powodów do przypuszczeń, że lubują się w ryzykownych grach.  Jedna czwarta marszałków i prawie co trzecie miejsce w zarządzie to zysk nie dający najmniejszych powodów do narzekań czy frustracji.

6 komentarzy do “Koalicja na 102

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *