Archiwum miesiąca: wrzesień 2010

Brak elementarnej wiedzy i zła wola

Do listu Jarosława Kaczyńskiego można się odnosić na wiele różnych sposobów. Sporo z nich już przećwiczono. Postaram się dołożyć jeszcze jeden, kierując się miłym mojemu sercu zleceniem prezesa PiS:
Podstawą analizy, która jest prowadzona i która musi stać się przesłanką naszego dalszego postępowania, mogą być tylko fakty, liczba głosów, ich rozkład przestrzenny w poszczególnych regionach, miastach różnej wielkości, na wsi, porównania z wynikami poprzednich wyborów, analizy zachowań różnych typów elektoratów.

Stosując taką metodę, postanowiłem sprawdzić tezę, którą autor listu przytacza w następnym zdaniu:
Już wstępne rozpoznanie przeprowadzone tą metodą każe podać w wątpliwość różne głoszone w mediach stereotypy, np. ten o skuteczności tzw. miękkiej kampanii, nienawiązywania do sprawy Smoleńska itp. Nie ma dziś jeszcze podstaw do ostatecznych konkluzji, ale wiele wskazuje (choćby porównanie wyników w wielkich miastach z 2007 i 2010 roku), że skuteczność różnego rodzaju zabiegów mających zmienić mój wizerunek, a także znaczące ograniczenie tematyki kampanii, np. wykluczenie z niej niemal w całości kwestii związanych z postawą i poprzednią działalnością Bronisława Komorowskiego, nie przyniosło znaczących skutków.

Porównanie procentowego poparcia dla PiS w 6 największych miastach Polski w wyborach 2007, 2009 i 2010 roku wygląda tak:
 
Za komentarz mogą posłużyć słowa prezesa z kolejnego zdania:
Dlatego ci, którzy dziś zabierają głos, przyjmując pozycję mentorów, w najlepszym razie wykazują się brakiem elementarnej wiedzy, któremu towarzyszy wskazana wyżej zła wola.

PS. Wiem, że to skojarzenie, może mnie narazić na zarzut przyłączenia się do medialnych ataków na JK, lecz nie mogę się powstrzymać:
 http://www.dailymotion.pl/video/x10vgm_monty-python-meaning-of-life-extrai_shortfilms

Następne koty za płoty

W najnowszym numerze TP ukazał się tekst o szansach nowej liberalnej inicjatywy – „Plastikowy pistolet Palikota”. Pisany był w pośpiechu i jeszcze przed pojawieniem się w „Newsweeku” wyników pierwszego sondażu, w którym ta inicjatywa poddana została normalnej próbie – postawiona w jednym szeregu z innymi partiami (tu). „Newsweek”, mimo niejakich wątpliwości (choć trochę czuć w nich poradę), nie bardzo próbuje ukryć swoje poparcie dla tej inicjatywy i nadzieję na jej sukces. Tym niemniej sam sondaż jest kubłem zimnej wody dla tych środowisk, które od lat marzą o „nowej sile na polskiej scenie”, która mogłaby się stać awangardą zmian obyczajowych i tak długo (a bezskutecznie) wypatrywanej laicyzacji kraju. Toż to już 20 lat wieszczenia opustoszałych kościołów – i nic.
By do tego kubła dołożyć swój kubeczek, mała symulacja wyników wyborów parlamentarnych nawet przy optymistycznym dla nowej inicjatywy założeniu, że przekroczy ona ustawowy, pięcioprocentowy próg wyborczy. Symulacja jest oparta na wynikach wyborów prezydenckich. Wedle założeń tej symulacji, „Nowa Partia Demokratyczna” odbiera co dwudziestego wyborcę Komorowskiego i Napieralskiego. Ma wtedy 5,2% poparcia. Głosy Kaczyńskiego i Pawlaka zostały zsumowane i podzielone pomiędzy PiS i PSL w takich proporcjach, w jakich układała się poparcie dla tych partii w ostatnich wyborach „przedstawicielskich” – eurowyborach 2009. Generalnie poparcie i podział mandatów w sejmie wygląda wtedy tak:
 
Jak widać, 5% w wyborach to w naszym systemie nie oznacza jeszcze 5% mandatów w sejmie. To mandatów 5, nie 23. Zwłaszcza, gdy poparcia nie ma się skoncentrowanego w części tylko okręgów. Naturalny próg wyborczy działa jak dodatkowy system zabezpieczeń dla obecnych partii. Skubnięcie im po kilka procent niekoniecznie zmienia ich siłę. Pomimo spadku poparcia w porównaniu z wynikami 2007, PO i PSL dalej mają większość w sejmie. Szanse Tuska na zachowanie premierostwa w 2011 zależą – jak się wydaje – w znacznie większym stopniu od sukcesu innego pana na „p” – zajmującego pozycję wicepremiera realnie, nie zaś we własnych marzeniach.