Podobnie jak w roku 2011, zwycięzca wyborów nie mógłby się cieszyć z ich jednoznacznego wymiernego rezultatu, gdyby nie prezenty otrzymane od konkurencji. Rozbicie głosów na dwie listy, zabiegające o podobnych wyborców, daje dodatkowe mandaty innym partiom. Łatwo to sprawdzić dodając poparcie takich list i przeliczając mandaty. Daje to trzy podstawowe scenariusze oraz ich różne kombinacje.
W pierwszym scenariuszu Miller i Palikot nie tylko przekazują Nowackiej przywództwo w Zjednoczonej Lewicy, lecz potwierdzają to osobistym wycofaniem się z wyborów. Odbierają tym samym partii Razem uzasadnienie startowania osobno. Głosy na obie listy się sumują, co pozwala przekroczyć liście Zjednoczona Lewica Razem nawet koalicyjny próg.
W drugim scenariuszu po przegranych wyborach prezydenckich w PO uruchamiany jest ostry program naprawczy, zakładający też wymianę lidera. Jego elementem jest otwarcie się na inicjatywę Ryszarda Petru. Wspólna lista Nowoczesnej Platformy Obywatelskiej dostaje 31,7% głosów – prawie tyle, co PiS w 2007 roku.
W trzecim scenariuszu głosy oddane za komitet Zygmunta Stonogi przypadają Korwinowi. To akurat tyle, ile potrzeba do przekroczenia progu. Na obrazku pokazano też podział mandatów dla współwystępowania scenariuszy Zjednoczona Lewica Razem oraz Korwin Stonogi, ZLR i NPO oraz wszystkich trzech jednocześnie.
Dwa pierwsze scenariusze odbierają większość PiS, zaś trzeci stawia ją pod znakiem zapytania (co zrobić ze Zbonikowskim?). Sumy dwóch scenariuszy pogłębiają tylko problem, uzależniając PiS od poparcia przytłaczającej większości kukizowców. Przy trzech Korwin pozostaje z symboliczną reprezentacją – ciekawe, czy objąłby sam jeden z dwóch mandatów czy też oddał go Miriam Shaded,
Dla porównania takie samo zestawienie dla poprzednich wyborów: Wtedy PiS i lewica na wyścigi z Palikotem podarowały koalicji PO-PSL większość. Teraz prezenty odbiera PiS. Jak widać, może tu obowiązywać jakże szlachetna wzajemność. Tylko lewicy coś na zdrowie nie wychodzi to rozdawnictwo. Może liczy, że za cztery lata zostanie wynagrodzona w dwójnasób. Może zaś tylko wciąż spłaca zobowiązania z 1993 roku.
Notka jest wizualizacją moich wyliczeń na potrzeby tekstu Renaty Grochal w GW. Analogiczną notkę po poprzednich wyborach można zaś znaleźć tu.
Założenia poczynione w tym tekście są bardzo nieprzekonujące.
Na jakiej podstawie Pan zakłada, że gdyby nie Miller w pierwszym szeregu, to razem nie miałoby powodu do startowania osobno? Partia razem jest w przestrzeni publicznej od ponad dwóch lat. Zaznaczyło się w tym czasie wiele głębszych różnic w programie i stylu prowadzenia polityki zewnętrznej i wewnętrznej pomiędzy razem i partiami ZL, jest ich moim zdaniem dużo więcej, niż tylko niechęć do Millera.
Założenie o tym, że gdyby PO wzięło się za siebie po wyborach w maju 2015, to nie powstałaby .Nowoczesna, też jest bardzo arbitralne. Procesom powstawania partii politycznych powinny być rozpatrywane dużo głębiej.
Pozdrawiam